Brytyjczycy chcą opóźnić brexit. "Rząd traci kontrolę nad tym procesem"

Opinion piece (Money.pl)
Agata Gostyńska-Jakubowska
14 March 2019

Wciąż nie ma pewności, kiedy i w jaki sposób Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Głosowania w Izbie Gmin niczego nie zmieniły. – Brexit bez umowy wciąż wchodzi w grę – przyznaje ekspertka Centre European for Reform.

- To, że środę deputowani nie zgodzili się na brexit bez umowy, a dziś zagłosowali za opóźnieniem wyjścia z Unii, wcale nie oznacza, że opcja no-deal nie wchodzi w grę. Pewność będziemy mieli dopiero wtedy, gdy posłowie poprą propozycje Theresy May lub zdecydują o tym, aby zrezygnować z brexitu - powiedziała money.pl Agata Gostyńska-Jakubowska, ekspertka brytyjskiego ośrodka analitycznego Centre European for Reform.

Izba Gmin zgodziła się bowiem na przesunięcie daty brexitu do 30 czerwca 2019 r., o ile parlament zatwierdzi do 20 marca 2019 r. "umowę rozwodową". Ekspertka przypomina, że parlament już dwa razy odrzucił warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, które forsuje Theresa May. Wiele wskazuje na to, że będzie trzecia próba.

- Brytyjska premier liczy na to, że perspektywa przedłużenia negocjacji zmobilizuje najbardziej radykalnych członków partii konserwatywnej do tego, by poparli jej propozycję.

Jednak to, że Zjednoczone Królestwo chce opóźnić brexit wcale nie oznacza, że tak na pewno się wydarzy. Wciąż oficjalnym terminem wyjścia kraju ze Wspólnoty jest 29 marca. Na przesunięcie terminu muszą się zgodzić pozostałe kraje członkowskie.

- Dyskusja na temat możliwego przesunięcia brexitu rozpocznie się za tydzień podczas szczytu Rady Europejskiej. Theresa May będzie musiał przyjechać i o to przedłużenie poprosić. Musi być gotowa na to, że przywódcy unijni zadadzą jej pytanie, w jakim celu jest jej to potrzebne – komentuje Agata Gostyńska-Jakubowska.

Ekspertka zwraca uwagę na jeszcze jeden ciekawy rezultat czwartkowych głosowań. Rząd Theresy May co prawda utrzymał kontrolę nad procesem rozwodowym, ale udało się to osiągnąć przewagą zaledwie dwóch głosów. Poprawkę, która nadawała nowe uprawnienia parlamentowi odrzucono stosunkiem 314 do 312.

- W Wielkiej Brytanii jest tak, że to rząd decyduje o tym, czym w danym momencie będzie zajmował się parlament. To, że poprawka Hilarego Benna została odrzucona tylko dwoma głosami pokazuje, że partia rządząca powoli traci kontrolę nad brexitem – wyjaśnia ekspertka z Centre European for Reform.